Przejdź do głównej zawartości

Posty

Wyświetlanie postów z 2017

Schronisko na Rysiance

To schronisko które lubię najbardziej ze wszystkich polskich schronisk, choć jest jeszcze kilka, które depczą mu po piętach. Poprzedniego lata zawitałem do niego w lipcu ... choć plan był zupełnie inny. Plan był bardzo ambitny, żona idzie w zaparte, że to miał być zamach na jej życie, że niby chciałem ją wykończyć w górach i tam już zostawić. Nocny autobus do Krakowa, stamtąd do Zawoi. Start koło 8 rano by późnym popołudniem dotrzeć na Halę Miziową. Następnego dnia na Rycerzową, ale z bacówki Krawców Wierch górą przez Oszus a nie dołem przez Glinki. No i trzeciego dnia to już tylko spacerkiem niemal do Zwardonia przez Wielką Raczę i stamtąd pociągiem do domu. Ale wiecie jak to z planami jest. Emocjonalnie szykowaliśmy się do tego wyjazdu miesiąc a technicznie ... no może 2 godziny. Przed planowaną trasą miałem mieć kilka spokojniejszych dni a wyjechałem w delegację na 3 dni i wróciłem tak, że ledwo zdążyłem zgarnąć podstawowe rzeczy do plecaka. Przełom czerwca i lipca, upał po

Łódzkie nabiera prędkości

Jak się można domyślić swoją podkoszulkową pasją zaraziłem całą rodzinę. Młodszy syn w ramach jakiegoś konkursu wiedzy o Łodzi wywalczył dla siebie (nie jedyny zresztą raz) podkoszulkę związaną z tym konkursem. Tym razem promującą modyfikację elektrycznego taboru kolei regionalnej. Przyznam, że jechałem jakiś czas temu takim pociągiem i byłem pod wrażeniem zarówno co do jakości tego pociągu (takie regionalne "Pendolino") jak i sposobu pracy konduktorów (w przypadku biletu kupionego przez internet konduktor nie wymagał ode mnie dowodu osobistego - swoją drogą po co konduktorowi ta wiedza, jeśli bilet jest pełnopłatny - PKP uważa, że ich bilety będą tak atrakcyjne, że będą je sprzedawali koniki przed dworcem?). Dodaję zdjęcie z frontu podkoszulki Jednak ciekawszy jest nadruk, który standardowo kryje się w spodniach, ale ... wydawanie pieniędzy unijnych wymaga pewnych formalnych zabiegów. I śmieszy to niemal tak samo jak norma na zakrzywienie bananów czy sposób używa

Łódź

Jak się można domyślić po poprzednim wpisie o Manufakturze moim rodzinnym miastem jest Łódź. I jak wcześniej jeszcze pisałem zawsze polecam zwiedzanie swojego miasta. Dziś jednak podkoszulka, której rodowód jest dość nietypowy, ponieważ to nie ja ją dostałem, a rozwoziłem takie podkoszulki po całej Europie (oczywiście dość dawno temu). Jako doradca w zakresie logistyki zdarza mi się, że jeżdżę na różnego rodzaju wizyty referencyjne, aby oglądać systemy automatyki magazynowej czy wdrożenia systemów zarządzania magazynem WMS. W czasie takich wyjazdów warto czasem sprezentować przyjmującemu gościowi jakiś drobny upominek będący rodzajem podziękowania za wizytę czy rekompensaty za poświęcony czas. Wiele lat temu, gdy pracowałem z bardzo miłą koleżanką, która współdzieliła swój czas również z Biurem Promocji Miasta Łodzi dostawałem od nich takie wspaniałe podkoszulki. Taka, jaką widzicie trafiły do kilku pracowników kadry zarządzającej jakiejś firmy gdzieś w Anglii, w okolicy Nottingham,

Manufaktura Łódź i okolice

Dziś relacja z bardzo bliskiej wyprawy i (mówię o dzisiejszej przygodzie) bardzo mało ciekawej. Black Friday w Manufakturze w Łodzi. I w zasadzie uznałbym ją za męczarnię, gdyby nie jedna poprawiająca humor podkoszulka ... z emotikonem Świętego Mikołaja. Skoro już jednak trafiłem do Manufaktury to mimo że dziś byłem tylko na zakupach polecam to miejsce jako ciekawą wyprawę turystyczną. Niesamowity zrewitalizowany kompleks wielkością i skalą przedsięwzięcia ustępujący chyba tylko odbudowie Malborka. Ponad 20 budynków z końca XIX i początku XX wieku odnowionych i rozbudowanych o centrum handlowe. Warto obejrzeć starą elektrownię w której obecnie jest klub, ale jeszcze ciekawszy jest hotel Andels z oryginalnymi fragmentami starej kontsrukcji. No i jak ktoś już się pojawi w regionie to koniecznie należy zwiedzić Pałac Poznańskiego i stary modrzewiowy kościół św. Józefa na Ogrodowej. Na pytanie co ten kościół ma wspólnego z Izraelem Poznańskim, ówczesnym właścicielem kompleksu fabryc

Szwecja

Wiele osób uważa, że tylko wyprawa za granicę jest warta chwalenia się znajomym. Uważam zupełnie odwrotnie, czyli że zbyt dużo osób spędziło zbyt wiele czasu na wycieczka zagranicznych, a nie zna atrakcji własnego powiatu. Ale pomimo to postanowiłem pochwalić się, że ja też byłem za granicą. Rodzice jeżdżą dość regularnie do północnej Szwecji do swojego przyjaciela na ryby. Nie jestem jakimś strasznym zwolennikiem tego sportu, ale dałem się dwa razy namówić na taką wyprawę. Przywiozłem z jednej z nich dwie podobne podkoszulki dla swoich dzieci. I mnóstwo ciekawych spostrzeżeń pokazujących różnice w zwyczajach i kulturze między Polską i Szwecją. W czasie jednej z wypraw poleciałem samolotem do Sztokholmu i obszedłem tam przez cały dzień tyle ile tylko mi się udało obejść. Nie zwiedzałem muzeów tylko krążyłem po uliczkach w różnych dzielnicach próbując wczuć się w ich klimaty. W jednym z miejsc znalazłem prezentowane podkoszulki. Zdziwieniem związanym ze złą sławą Szwecji w obsza

Z czeluści magazynu

Jak napisałem w poprzednim poście podkoszulki przywożę nie tylko z wypraw turystycznych, ale i z tych związanych z pracą. Tak właśnie było tym razem. W ramach optymalizacji procesów logistycznych dotarłem do magazynu, w którym firma De Agostini trzymała swoje produkty. I gdy wśród nich zobaczyłem tą podkoszulkę to zrobiłem dokładnie takie same oczy, jak ten ufoludek. I wybłagałem jedną taką nadmiarową podkoszulkę dla siebie. Po co mi taki dziwoląg? No cóż ... dawno dawno temu byłem wielkim fanem serialu Z archiwum X . Teraz ta miłość wygasła i po latach wracam tylko czasami do dwóch autoironicznych odcinków, które poza wiernymi fanami raczej nie wzbudzają takiego zainteresowania. Do Wampirów , w których Mulder zabija człowieka myśląc, że to wampir ... i na koniec okazuje się że miał rację. I do Potwora , w którym to człowiek ugryzł jaszczurkę i ta co rano zamienia się w człowieka. Ale mimo wygasającej miłości wybłagałem tą podkoszulkę ... i muszę z tym trudnym faktem posiadania

Apartamenty i pub Smętek w Ełku

Muszę przywrócić trochę równowagę wpisom, żeby nie wyszło, że tylko w górach są fajne podkoszulki, a ja jeżdżę tylko tam. Dodatkowo chciałem pokazać, że oprócz jazd dla przyjemności miewam też wyjazdy służbowe, które też kończą się ciekawymi podkoszulkami. Tu podkoszulka z noclegu w Ełku Musze przyznać, że chyba rzeczywiście dziewczyny z obsługi mnie polubiły, bo podkoszulka trafia się naprawdę tylko niektórym gościom. Tylko wybrańcom mającym kartę stałego klienta. A warto tam wracać, oj warto. Bardzo obszerne pokoje do spania z dużą osobną kuchnią dla każdego pokoju. A dla leniuchów, którzy nie lubią gotować samodzielnie bardzo fajny pub ze wspaniałą atmosferą i smacznym jedzeniem. Dużo różnego piwa, choć tu się nie wypowiem, bo pijam wino. Dla porządku podrzucam zdjęcie tylnej strony podkoszulki choć wydaje mi się, że różnice między rysunkami ( poza adresem strony WWW Smętka ) wymagają filatelistycznej wiedzy o brakach w znaczkach wynikających ze skalowania matryc.

Schronisko Przysłop pod Baranią Górą

Cóż powiedzieć. Chcieliśmy z żoną ominąć to schronisko bo jak wiadomo (na szczęście to już historia) gorszego w Polsce nie było. No i na szczęście weszliśmy do środka. Pozytywny szok to zbyt słabe określenie tego co przeżyliśmy. Ciepło, miło, wspaniały zapach z kuchni, obie sale jadalne nabite tak, że niemal nie da się gdzie usiąść. I oczywiście gadżety (w tym podkoszulki) akurat dla mnie. Nie wiem kiedy dokładnie zaczęły się zmiany, wydaje mi się że latem zeszłego roku było jeszcze nieciekawie, ale czas tak szybko biegnie, że może to było latem dwa lata temu. I co mogę napisać? Pyszne jedzenie, w tym doskonałe jedzenie wegetariańskie, choć takie mam wrażenie, że gdybym przeszedł na tą formę spożywania, byłbym głodny (może warto wprowadzić dodatkowo coś wegańskiego dla drwala?). Warto zwrócić uwagę, że nawet wegetarianki potrafią tam polecić doskonałego schabowego bez niepotrzebnego krzywienia się na to słowo. Pierogi, naleśniki, zupy, naprawdę duży wybór. I ceny w porównaniu ze s

Strzecha akademicka

Skoro dotarłem w opowieściach na Stóg Izerski naturalne wydaje się wspomnienie innej trasy sprzed kilku lat, która zaczęła się w Świeradowie i poprowadziła na Przełęcz Okraj. Po drodze przeszliśmy przez Stóg Izerski , Chatkę Górzystów, Schronisko na Hali Szrenickiej i na Szrenicy, Odrodzenie, Samotnię, Strzechę Akademicką, Dom Śląski, Śnieżkę i zamkniętą Jelenkę. Oczywiście nie jednego dnia. Po raz pierwszy od wielu lat postanowiliśmy sobie z żoną przypomnieć jak to było za naszych młodych lat, gdy brało się plecak i szło od schroniska do schroniska nocując tam, gdzie udało się dotrzeć. Na przestrzeni lat zmieniło się bardzo dużo. Po pierwsze nocleg można (i jeśli się chce mieć fajny pokój to trzeba) zarezerwować przez internet. Inaczej można się zdziwić i wylądować na podłodze. Oczywiście można ... ale po co? Kolejną zmianą jest ciepła woda. Uwaga dla dinozaurów z mojego pokolenia: Ciepłą woda jest w schroniskach przez 24 godziny! Uwaga dla młodych gniewnych: Kiedyś ciepła

Schronisko na Izerskim Stogu

Skoro dotarłem w Góry Izerskie grzechem byłoby nie pokazać drugiego końca wędrówki, która zaczęła się u stóp Wysokiego Kamienia . Jakkolwiek schronisko na Izerskim Stogu jest piękne (choć jeszcze piękniejsze było, gdy widoku z niego nie psuła kolej gondolowa ze Świeradowa), to podkoszulka którą w nim kupiłem była bardzo przeciętna. Zwykłe zdjęcie (no może nie zwykłe) nadrukowane na zwykłą białą podkoszulkę w zakładzie fotograficznym kilkaset metrów niżej. Ale to nie umniejsza walorów samego schroniska. Choć nie ukrywam, że najlepiej wspominam je z czasów sprzed gondoli, gdy zimą bywało się w nim jedynym turystą tego dnia. I można było być poczęstowanym herbatą i wspaniałymi naleśnikami z jagodami, zrobionym z mąki z dodatkiem żytniej i gryczanej. Uwielbiałem ten smak. I wspaniały, niesamowity wręcz skrót, niestety chyba już nieistniejący od ujęcia wody pitnej prosto do schroniska z napisem "Schronisko 30 minut". W czasach gdy szlaki przechodziłem w czasach znacznie kr

Wysoki kamień

Postanowiłem nadawać wpisom nazwy miejsc, z których pochodzą podkoszulki, bo potem może być ciężko je znaleźć. Z Żuław przerzucam się w góry i cofam o kilka lat. Małe schronisko wybudowane dość niedawno, choć udające stare ze względu na kamienną konstrukcję. Jego wygląd dobrze oddaje miniaturka na przedniej stronie podkoszulki. Leniwcy mogą dojść do tego schroniska ze Szklarskiej Poręby Górnej albo z Zakrętu Śmierci. Ja polecam trasę trochę bardziej ... wypasioną, czyli (w zależności od tego gdzie się stacjonuje) jazdę lokalnym busikiem do Szklarskiej bądź Świeradowa Zdrój i przejście do drugiego z miast "szczytami". W praktyce wyprawa mimo że dość odległa (20km) nie jest przesadnie uciążliwa, gdyż po wdrapaniu się na górę idzie się niemal po płaskim. Polecam skrócenie sobie drogi i przejście przez nieczynny już kamieniołom bo widoki są niesamowite, a można oszczędzić nawet pół godziny. Pod koniec trasy przyda się kij wędrowca, żeby się wesprzeć (to widok zajmujący niema

Wycieczka z wody

Już od kilku lat miałem ochotę na zwiedzanie świata z innej strony. Konkretnie od strony wody. Mam pewne doświadczenie w pływaniu pod żaglami, jednak w tym roku zdecydowaliśmy się na coś innego. Obejrzeliśmy kawałek Polski od strony wody. Wynajem barki (a raczej "barki", gdyż do mojego jak i ogólnego pojęcia barki wynajęta łódka miała pewną niezerową odległość) nie jest przesadnie tanie, ale ... WARTO! Dziesiątki godzin samotności. Dla miłośników wędkowania raj nie do przecenienie (dziesiątki kilometrów bez dostępu w inny sposób). Cisza (gdy się wyłączy silnik) i otwarte przestrzenie. Szkarpawa, Wisła Królewska, Zalew Wiślany, Kąty Rybackie, Elbląg, Nogat, Kanał Jagielloński (najstarszy kanał w Polsce), Wisła, Przekop Wisły, Wisła Martwa, Wisła Śmiała, Motława. Przy okazji ostrzegam przed obsługa mostu pontonowego w Sobieszewie. Banda obrzydliwych złośliwców. Dwa razy zamknęli nam most 100 metrów przed dziobem, mimo tego że płynęliśmy, trąbiliśmy i dzwoniliśmy telefone

Malbork cd

No i chciałem pisać o tych swoich podkoszulkach częściej, ale jak zawsze miało być wspaniale, a wyszło jak zwykle. Wracam na chwilę do Malborka, bo niedługo opiszę inną ciekawą wyprawę, której ten zamek był częścią. I możecie popatrzeć sobie na widoczek z którejś starej podkoszulki. I zazdrościć. Bo widziałem niedawno to samo na własne oczy. W kolorze, zachodzie słońca. Zawsze chcieliśmy pójść na widowisko "Światło i dźwięk", jednak ze względu na sposób podróżowania jakoś nigdy nam się nie udawało. Ale ostatnio (o tym niebawem) udało się nam zmienić sposób podróżowania i osiągnąć zamierzony efekt. Czy było warto ... zawsze, choć może czasem warto pozostawić niektóre marzenia w formie niezrealizowanej? Jedno o czym warto wspomnieć, to głosy aktorów. Zagłoba z "Pana Wołodyjowskiego" po wielu latach od śmierci zawsze zostanie Zagłobą, choćby udawał Wielkiego Mistrza Krzyżackiego. Czy zachęcać, czy zniechęcać? Naprawdę nie wiem. Ja po latach oczekiwań i nadziei rac

Przemijanie

Kwestię przemijania przeczuwałem dawno. Uderzyła mnie jednak dobitnie dopiero latem tego roku. Raz na kilka lat jeździmy z rodziną oglądać największą rekonstrukcję świata, czyli zamek w Malborku. Każdy wyjazd to zawsze trochę nowych informacji. Pamiętam jak kiedyś, dawno temu, nie mówiło się ani o zniszczeniach zamku przez Armię Radziecką ani tym bardziej o odbudowie zamku przez Steinbrechta po zniszczeniach przez Armię Pruską. Jednym z ciekawszych, niezbyt dawnych rozszerzeń obszaru zwiedzania są piwnice zamku średniego w skrzydle zachodnim. Przez piwnice te wychodzi się z zamku i warto wstrzymać się z robieniem zakupów do tego miejsca (jest tam umieszczony sklep z pamiątkami) bo podkoszulki są tam przynajmniej o 10 zł tańsze niż w innych sklepikach na terenie zamku. Po zakupie jednej z podkoszulek w czasie ostatniej wyprawy postanowiliśmy porównać wszystkie które mamy. Odkryłem przy okazji, że jednej z moich już nie ma, a podkoszulka syna wygląda jak szmata i zapewne zniknie z te

Zaczynam

Niedawno zorientowałem się, że moje fajne podkoszulki, które przywożę z różnych wypraw zaczynają się niszczyć. Nadruki się spierają, blakną, wykruszają, a czasami znikają w śmietniku, gdy żona uzna, że stan t-shirta nie nadaje się już nawet żeby go nosić do sprzątania. Przykro mi, że zniknęło już w ten sposób wiele wspomnień. Spróbuję zachować te, które jeszcze jakoś wyglądają. A może przy okazji podzielę się z Wami jakąś historią z nimi związaną?