Przejdź do głównej zawartości

Posty

Wyświetlanie postów z 2019

Aplikacje krytyczne

Dziś pierwszy komercyjny efekt prowadzenia mojego bloga, czyli podkoszulka, której nie kupiłem czy zdobyłem w ramach jakiejś wyprawy czy wydarzenia, tylko dostałem do opisania od jej producenta. Konkretnie od firmy, która za pomocą tej podkoszulki chciałaby zachęcić programistów do pracy w ich firmie. No i jako że zaczynałem swoją przygodę z informatyką od programowania oraz w związku z tym, że różne symboliczne języki programowania nie są mi obce ... trochę się przestraszyłem. Czego? Ano tego, że slogan zapisany na podkoszulce wcale nie zachęciłby mnie do pracy w tej firmie? Czemu? Gdyby formalnie potraktować to co zapisane jest na podkoszulce dostaje się komunikat: Jedz, pracuj (koduj) i śpij aż do śmierci. Hmmmmmmm .... Czy na pewno jest to dobra zachęta do zatrudnienia się i pracy w firmie Aplikacje krytyczne ? Ze strony wynika, że firma zajmuje się ciekawymi kwestiami w obszarze finansów publicznych ... ciekawe jak się u nich pracuje?

Jaworzyna Krynicka

Zgodnie z wieloletnią tradycją 14 października albo 11 listopada (a czasami oba terminy) jeśli wydłużają weekend wykorzystujemy na wyprawę w góry. W tym roku październik nam uciekł, ale listopadowego nie odpuściliśmy. Decyzja o wyjeździe zapadła dość późno, więc poszukiwania miejscówki były trochę nerwowe. I tak niemal zupełnie przypadkiem trafiłem na kwatery prywatne w Wierchomli ... tuż przy początku szlaku. Idealne miejsce na dwie wyprawy trwające od wczesnego śniadania do zmierzchu. Pierwszy dzień miał być tylko delikatną rozgrzewką . W związku z tym półgodzinny kawałek szlaku prowadzący asfaltem przejechaliśmy samochodem, żeby nie umrzeć zanim ruszymy. Warto było! Dzięki temu w powrotnej drodze zdążyliśmy akurat równo ze zmierzchem ... a nie godzinę później. Pierwszy odcinek od Chaty nad Stawem do Bacówki nad Wierchomlą jest dla nóg godny trasy po asfalcie. Albo stromizna taka, że można umrzeć, a jak płasko to przez bagno. Jako że było dość wilgotno już po dojściu do Bacówki

Mistrzostwa Polski w Programowaniu

I znowu na bloga trafia podkoszulka starszego syna, który trafił do Krakowa na Akademickie Mistrzostwa Polski w Programowaniu Zespołowym. Jako, że to nie moja wyprawa w zasadzie mógłbym skończyć na zamieszczeniu zdjęcia przedniej i tylnej strony podkoszulki, gdyby nie jedno ALE. Po powrocie rozmawialiśmy sobie trochę o zadaniach, które były do rozwiązania oraz o różnicach w sposobie podejścia do szukania ich rozwiązania między zespołem mojego syna z Politechniki Łódzkiej, a zespołem z Jagielonki. Obejrzałem zadania, co do niektórych miałem nawet koncepcję jak rozwiązać ... ale na wszelki wypadek nie próbowałem, żeby nie nadszarpywać ojcowskiego autorytetu w przypadku wyboru błędnej metody. Jednak szybko wróciliśmy do rozmów o zadaniach za sprawą młodszego syna, który startuje w Olimpiadzie Informatycznej. Po kilku dyskusjach uzmysłowiłem sobie pewną kwestię rozbieżności między nauką, a biznesem. Trudno mi powiedzieć, czy zależność jest szersza, ale biorąc pod uwagę przegląd

Barcelona

Jakkolwiek byłem dawno temu w Barcelonie na wizycie referencyjnej związanej z automatyką magazynową to ta podkoszulka jest zupełnie współczesna. Dostałem od syna, który wykorzystał jakieś najtańsze możliwe loty w okolicy 1 listopada i sprawdzał swoje umiejętności mówienia po hiszpańsku. Skorzystał z noclegu na waleta u znajomych którzy wyjechali na Erasmusa a za zaoszczędzone pieniądze szarpnął się na podkoszulkę dla ojca. Bardzo miło. Przyznam, że ze starego wyjazdu nie wspominam Barcelony wcale tak niesamowicie jak większość osób opowiada, ale byliśmy tam latem i nie dość że było pełno turystów, to jeszcze trochę śmierdziało kanalizacją. Najfajniejsze oczywiście były miejsca, gdzie turystów nie było, w tym fabryka Guella, zaprojektowana przez Gaudiego, zupełnie niepodobna do jego fantastycznych konstrukcji. Było też jedno fantastyczne miejsce, restauracja urządzona w starej kamienicy, w której sypialnia właścicieli była nad stajnią. Ciekawe, że rozwiązanie takie świadczy o t

Masyw Śnieżnika

Kolejny dzień w Kotlinie Kłodzkiej , tym razem znów górski. Zaczynamy od parkingu w Kletnie z nadzieją, że po drodze na Śnieżnik odwiedzimy Jaskinię Niedźwiedzią i Schronisko Fastnachta. Już od pierwszego drzewa witają nas informacje, że dzisiaj nie ma co próbować wejść do Jaskini Niedźwiedziej bez wcześniejszej rezerwacji. Niestety system rezerwacyjny działa bardzo opornie, rezerwacja jest zwykłym zgłoszeniem przez formularz z informacją, że... rezerwacja nie gwarantuje miejsca na wybrane wejście i sugestią, żeby rezerwować wejście telefonicznie. Oczywiście telefonu nikt nie odbiera. Na szczęście sytuacja była taka, jak się spodziewałem, czyli po kilka wolnych miejsc na każde miejsce było dostępne, mimo tego, że była to sobota, choć ... proszę nie traktować tego jako gwarancję wejścia bez rezerwacji. Może mieliśmy szczęście. Co do samej jaskini ... byłem w niej kilka razy ponad 15 lat temu i przyznam że się zawiodłem. Spodziewałem się jakiś zmian w porównaniu do tego okresu a o

Twierdza Kłodzko

W ramach odpoczynku w Kotlinie Kłodzkiej postanowiliśmy poświęcić jeden dzień na Kłodzko, ze szczególnym uwzględnieniem Twierdzy Kłodzko . Cóż ... naprawdę chciałbym napisać tu same superlatywy, ale w porównaniu do oczekiwań, które nie ukrywam że były bardzo wysokie, rzeczywistość okazała się bardziej przyziemna, choć ... kocham rzeczywistość podziemną. Na początek sporym negatywnym zaskoczeniem okazała się tak zwana "Podziemna trasa Kłodzko". Niecały kilometr ceglanego korytarza, który został "odwrócony" jeśli chodzi o kolejność zwiedzania już chyba kilka lat temu, a ekspozycja ciągle pozostała NIE odwrócona. W związku z tym poznajemy najpierw jakieś wnioski, wzięte z tegoż ceglanego sufitu, a dopiero potem przesłanki, w tej kolejności wyglądające na mocno naciągane. Dodatkowo większość prezentacji multimedialnych była nieczynna, podobno z powodu "wczorajszej burzy", ale odniosłem wrażenie, że powód był odczytany z kartki ... i nie ciągnijmy wiarygo

Góry Stołowe

Kiedyś często odwiedzałem ten region "zawodowo" i poznawałem jego fragmenty niejako "przy okazji". Teraz w ramach dłuższego odpoczynku tydzień w Kudowie. Chyba nie ma wątpliwości, że postanowiliśmy porównać wszystkie atrakcje Gór Stołowych. Wydaje mi się, że najlepszą kolejnością żeby je obejrzeć jest zaczynanie od Błędnych Skał. Są najmniejsze i mimo kilku ciekawych formacji chyba najmniej spektakularne. Jeśli chcecie wjechać samochodem, to trzeba być równo o pełnej godzinie przed szlabanem wjazdowym. Co prawda formalnie można wjeżdżać do "15-ście po", ale obowiązuje zegarek osoby sterującej ruchem i nas nie chcieli wpuścić choć według nas była 10:12. Z drugiej strony słusznie - wiele lat temu wjechałem zgodnie z czasem i w połowie drogi okazało się, że zjeżdżający autokar miał opóźnienie. Da się przeżyć, ale doświadczenie niezapomniane. Nie polecam też szlaku wzdłuż drogi wjazdowej - zwyczajnie nieciekawa. My pojechaliśmy na Lisią Przełącz i stamtąd p