Przejdź do głównej zawartości

Przysłop Potócki

Po zeszłorocznej nieudanej niestety próbie zamordowania żony na trasie Zawoja-Zwardoń, z której zeszliśmy przez Rysiankę, w tym roku postanowiłem delikatnie skrócić trasę. Ten skrót to po to, żeby żona dała się ponownie nabrać na tezę, że to tylko delikatny spacerek i zmęczymy się mniej niż na spacerze po Manufakturze.
Pociągiem ruszyliśmy w kierunku Zwardonia, by wysiąść po drodze w Żywcu i podjechać busikiem do Rycerki. Pominę to co sądzę o PKP, bo nawet najgorsze słowa i tak byłyby pozytywną reklamą dla tej firmy, podobno przewozowej. Generalnie cud, że pociąg na który kupiliśmy bilet był i dojechał tam gdzie miał dojechać. Inna sprawa, że system sprzedaży biletów potrafi sprzedać więcej niż jeden bilet na to samo miejsce, choć cały pociąg na całej trasie jest pusty albo sprzedać bilety na nieistniejące miejsca w nieistniejących przedziałach. Ale na szczęście poza komputerami istnieją jeszcze ludzie i pani konduktor napisała nam długopisem na bilecie, że możemy sobie siedzieć na innym miejscu (niestety system informatyczny wisiał wtedy już absolutnie i poprawnej proceduralnie miejscówki nie dało się wystawić).

Na szczęście na busik bilet kupowało się u kierowcy i tu wszystko zadziałało. Kierowca wypuścił nas na skrzyżowaniu przy czarnym szlaku i poszliśmy w góry. Celem było Schronisko na Przegibku. Po drodze piękne widoki i nagle nie wiadomo skąd pojawiły się dwa pasterskie szałasy. Idealnie takie jak na obrazku. Sugerowałem chwilę odpoczynku, bo proces mordowania żony przez długą trasę już się zaczął, ale żona twardo powiedziała nie i poszła dalej.

I zostałbym bez podkoszulki, gdyby nie to, że z góry stoczyła się fala studentów zasilających swoją bazę w "bazowych" podkoszulkach. Od słowa do słowa okazało się że mają takie na sprzedaż i wymieniłem 22 złote polskie na rewelacyjnej jakości podkoszulkę. Zwracam uwagę na cenę, bo na końcu drogi zatrzymaliśmy się w Schronisku na Hali Lipowskiej gdzie obrzydliwe z wyglądu podkoszulki sprzedają po 50 zł. Przyznam, że nawet taki maniak podkoszulkowy jak ja nie był w stanie tego zaakceptować (wygląd razy cena), więc tej podkoszulki Wam nie pokażę. Przynajmniej na razie.

Po zakupie podkoszulki spotkałem żonę posilającą się malinami. Ruszyliśmy dalej na Przegibek ... ale o tym opowiem następnym razem.

Komentarze

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Schronisko Przysłop pod Baranią Górą

Cóż powiedzieć. Chcieliśmy z żoną ominąć to schronisko bo jak wiadomo (na szczęście to już historia) gorszego w Polsce nie było. No i na szczęście weszliśmy do środka. Pozytywny szok to zbyt słabe określenie tego co przeżyliśmy. Ciepło, miło, wspaniały zapach z kuchni, obie sale jadalne nabite tak, że niemal nie da się gdzie usiąść. I oczywiście gadżety (w tym podkoszulki) akurat dla mnie. Nie wiem kiedy dokładnie zaczęły się zmiany, wydaje mi się że latem zeszłego roku było jeszcze nieciekawie, ale czas tak szybko biegnie, że może to było latem dwa lata temu. I co mogę napisać? Pyszne jedzenie, w tym doskonałe jedzenie wegetariańskie, choć takie mam wrażenie, że gdybym przeszedł na tą formę spożywania, byłbym głodny (może warto wprowadzić dodatkowo coś wegańskiego dla drwala?). Warto zwrócić uwagę, że nawet wegetarianki potrafią tam polecić doskonałego schabowego bez niepotrzebnego krzywienia się na to słowo. Pierogi, naleśniki, zupy, naprawdę duży wybór. I ceny w porównaniu ze s...

Paryż

Tym razem Paryż zupełnie nie służbowo. Bilety kupione chyba w lipcu lub sierpniu za pieniądze porównywalne z biletem kolejowym do Koluszek (i nie mówię o Pendolino). Skąd mogliśmy wiedzieć, że trafimy w środek protestu żółtych kamizelek? Na szczęście zamiast nich żona nałożyła naprędce zakupioną podkoszulkę i już byliśmy rozpoznawani przez francuską policję jako nieszkodliwi turyści. A trzeba przyznać, parafrazując Kazimierza Wierzyńskiego, że policja francuska bije ludzi z takim smakiem, że dawne polskie ZOMO wiele by się mogło nauczyć. Wiem, bo widziałem kilka francuskich demonstracji z bliska, w tym olbrzymią przeciwko zwiększeniu liczby godzin pracy w tygodniu kilka lat temu. Przyznam, że te były wyjątkowo nieciekawe, zwłaszcza że wyjątkowo często zdarzały się w czasie tych demonstracji kradzieże i to z najdroższych sklepów (Dior, Apple) - ze Starbucksa nikt kubeczków nie kradł. Ale nie demonstracje były najważniejsze w naszym wyjeździe Dla mnie największa żenada to to, że a...

Biuro rzeczy znalezionych na Krawcow Wierch

Żona twierdzi, że znów ją chciałem zamordować. A trasa miała raptem 26 km, 1300 metrów podejść i 1250m zejść oraz 40 punktów GOT (które nic mi nie mówią). Po śniadaniu wyszliśmy ze schroniska na Przegibku i ruszyliśmy w kierunku Bacówki na Krawcow Wierch. Początkowo szło się nam rewelacyjnie. Bacówkę na Rycerzowej (niestety nie wchodziłem i nie wiem czy mają swoje podkoszulki), przełęcz Przysłop (ile tych Przysłopów jest?) i Talapkov "zrobiliśmy" w czasie krótszym niż wynikało to z map i drogowskazów. Przy czym nie za bardzo wiemy jak, bo pierwsze kilkaset metrów za Przyslopem w kierunku na Talapkov jest podejście stromizną niemal 60 stopniową po glinie usianej kamieniami. Przyznam, że nie wiem jak można tamtędy zejść w ogóle, a jak zejść w czasie ulewnego deszczu - nie pytajcie. Potem niestety było gorzej. Wydawało się nam że lecimy galopem, niestety na przełączy pod Oszastem, gdzie odchodzi żółty szlak na stronę słowacką byliśmy spóźnienie prawie godzinę. Jednym z pow...