Z drobnym przeskokiem kontynuuję relację z letniej wyprawy. W teorii z bazy studenckiej na Przysłopie Potóckim do schroniska na Przegibku powinniśmy dojść w ciągu niecałej półtorej godziny, a szliśmy prawie dwie. Niestety dał się odczuć brak treningu. Ale w końcu ... doszliśmy.
Bardzo lubię to schronisko. Wspaniała atmosfera i doskonałe jedzenie. Zwracam przy tym uwagę, że wspaniała atmosfera nie powoduje nadania temu schronisku pejoratywnego według mnie określenia "kultowe", które przykleiło się według mnie do schroniska na Krawcow Wierch (trochę niepotrzebnie), które odwiedziliśmy następnej nocy.
Co do jedzenia ... marzenie. Kilkanaście stosunkowo prostych potraw, ale zarówno fajnie nazwanych jak i bardzo smacznych. Dodatkowo lokalnych tak bardzo jak to możliwe. Był i kubek czarnych jagód z cukrem zebranych w lokalnym lesie czy naleśniki z tymiż jagodami jak i rumsztyk z jagniąt pasących się na pobliskiej łące. I jakie smaczne! Przyznam że zawsze się zastanawiam skąd się biorą takie schroniska jak na Wielkiej Raczy czy Markowych Szczawinach, gdzie jedzenie jest eufemistycznie mówiąc ... nie najsmaczniejsze.
Gdy tylko doszliśmy do schroniska wskoczyliśmy pod prysznic i ubraliśmy się w nasze górskie podkoszulki (ja ze schroniskiem na Przysłopie pod Baranią, żona w podkoszulce z Babią Górą). Tak ubrani poszliśmy na kolację. I ten ubiór to było bardzo dobre, strategiczne posunięcie. Na pytanie o schroniskową podkoszulkę dowiedzieliśmy się, że nie ma. A tak naprawdę to ... w zasadzie nie ma. No i powołując się na nasze podkoszulki z innych miejsc zaczęliśmy drążyć sprawę co to znaczy, że "w zasadzie nie ma".
Od słowa do słowa okazało się, że jest pierwszy testowy egzemplarz, który dotarł dopiero dzisiaj. I po pewnych negocjacjach podkoszulka zmieniła właściciela. Przyznam że to podkoszulka wykonana w sposób bardzo dawno nie widziany, czyli nie drukowana a wyszywana. W zasadzie mam takie podkoszulki tylko z Paryża. Ciekaw jestem, czy docelowo podkoszulka będzie dalej wyszywana i czy będzie miała taki wzór. Mam nadzieję, że nie i nie chodzi o wygląd i wykonanie. Mam po prostu nadzieję, że będę właścicielem unikalnego egzemplarza. I będę miał pretekst, żeby za rok napisać o ponownej wizycie w tym schronisku.
A następnego dnia wstaliśmy bardzo rano, żeby jak najszybciej ruszyć dalej bo mieliśmy przed sobą daleką drogę. Oj ... bardzo daleką!
Bardzo lubię to schronisko. Wspaniała atmosfera i doskonałe jedzenie. Zwracam przy tym uwagę, że wspaniała atmosfera nie powoduje nadania temu schronisku pejoratywnego według mnie określenia "kultowe", które przykleiło się według mnie do schroniska na Krawcow Wierch (trochę niepotrzebnie), które odwiedziliśmy następnej nocy.
Co do jedzenia ... marzenie. Kilkanaście stosunkowo prostych potraw, ale zarówno fajnie nazwanych jak i bardzo smacznych. Dodatkowo lokalnych tak bardzo jak to możliwe. Był i kubek czarnych jagód z cukrem zebranych w lokalnym lesie czy naleśniki z tymiż jagodami jak i rumsztyk z jagniąt pasących się na pobliskiej łące. I jakie smaczne! Przyznam że zawsze się zastanawiam skąd się biorą takie schroniska jak na Wielkiej Raczy czy Markowych Szczawinach, gdzie jedzenie jest eufemistycznie mówiąc ... nie najsmaczniejsze.
Gdy tylko doszliśmy do schroniska wskoczyliśmy pod prysznic i ubraliśmy się w nasze górskie podkoszulki (ja ze schroniskiem na Przysłopie pod Baranią, żona w podkoszulce z Babią Górą). Tak ubrani poszliśmy na kolację. I ten ubiór to było bardzo dobre, strategiczne posunięcie. Na pytanie o schroniskową podkoszulkę dowiedzieliśmy się, że nie ma. A tak naprawdę to ... w zasadzie nie ma. No i powołując się na nasze podkoszulki z innych miejsc zaczęliśmy drążyć sprawę co to znaczy, że "w zasadzie nie ma".
Od słowa do słowa okazało się, że jest pierwszy testowy egzemplarz, który dotarł dopiero dzisiaj. I po pewnych negocjacjach podkoszulka zmieniła właściciela. Przyznam że to podkoszulka wykonana w sposób bardzo dawno nie widziany, czyli nie drukowana a wyszywana. W zasadzie mam takie podkoszulki tylko z Paryża. Ciekaw jestem, czy docelowo podkoszulka będzie dalej wyszywana i czy będzie miała taki wzór. Mam nadzieję, że nie i nie chodzi o wygląd i wykonanie. Mam po prostu nadzieję, że będę właścicielem unikalnego egzemplarza. I będę miał pretekst, żeby za rok napisać o ponownej wizycie w tym schronisku.
A następnego dnia wstaliśmy bardzo rano, żeby jak najszybciej ruszyć dalej bo mieliśmy przed sobą daleką drogę. Oj ... bardzo daleką!
Czy na Przegibku nadal takie świetne jedzenie i miła atmosfera?
OdpowiedzUsuńW połowie lipca 2018 roku było wspaniale. Mam nadzieję, że do dzisiaj się nie pogorszyło :)
OdpowiedzUsuń