Przejdź do głównej zawartości

Twierdza Kłodzko

W ramach odpoczynku w Kotlinie Kłodzkiej postanowiliśmy poświęcić jeden dzień na Kłodzko, ze szczególnym uwzględnieniem Twierdzy Kłodzko.
Cóż ... naprawdę chciałbym napisać tu same superlatywy, ale w porównaniu do oczekiwań, które nie ukrywam że były bardzo wysokie, rzeczywistość okazała się bardziej przyziemna, choć ... kocham rzeczywistość podziemną.

Na początek sporym negatywnym zaskoczeniem okazała się tak zwana "Podziemna trasa Kłodzko". Niecały kilometr ceglanego korytarza, który został "odwrócony" jeśli chodzi o kolejność zwiedzania już chyba kilka lat temu, a ekspozycja ciągle pozostała NIE odwrócona. W związku z tym poznajemy najpierw jakieś wnioski, wzięte z tegoż ceglanego sufitu, a dopiero potem przesłanki, w tej kolejności wyglądające na mocno naciągane. Dodatkowo większość prezentacji multimedialnych była nieczynna, podobno z powodu "wczorajszej burzy", ale odniosłem wrażenie, że powód był odczytany z kartki ... i nie ciągnijmy wiarygodności porównania do innych przypadków. Generalnie - jeśli ktoś nie kocha podziemnych tras tak jak ja, to raczej są to stracone pieniądze.

Innym negatywnym aspektem odwrócenia podziemnej trasy jest to, że krążymy wokół Twierdzy Kłodzko trochę bez sensu, powtarzając przejścia po tych samych ulicach kilka razy. Sugeruję porozumienie między oboma obiektami, celem lepszego zaprezentowania całości.

Wracając do twierdzy ... ciekawa, ale jak to mówi ludowe powiedzenie "D..y nie urywa". Na początek sugeruję, aby zarządzający szarpnęli się w delegację do zamku w Malborku. Tam podejście do zwiedzania jest chyba jednak lepsze. W Twierdzy Kłodzko organizowane jest zwiedzanie dla osób które wykupiły zwiedzanie z przewodnikiem i osobno zwiedzanie bez przewodnika. Oczywiście jest to fikcja, bo z osób "przewodnikowych" 25% wykrusza się po 15 minutach zwiedzania, a do grupy dołączają się osoby z "samodzielnego zwiedzania" (tak jak ja ... wcale nie dlatego, że żałowałem na przewodnika, tylko formalnie wielkość grupy została przekroczona). Jednak podejście malborskie jest znacznie lepsze. Każdy!!! płaci za zwiedzanie z przewodnikiem i może się od niego odłączyć i dołączyć do innego (tu poza protokołem zaznaczam, że podejście BARDZO CIEKAWE). Wracając de meritum ... mimo braku bilety "na przewodnika" dołączyłem się do grupy i z przyjemnością posłuchałem jego opowieści.

Zupełnie inaczej jest z podziemiami. Podziemia da się zwiedzić wyłącznie z przewodnikiem, w małych grupach. I tu ma to sens, bo NAPRAWDĘ można się w nich zgubić, jest wiele korytarzy, które prowadzą w dziwnych kierunkach. Mam wielką ochotę na nocne zwiedzanie korytarzami niedostępnymi dla przeciętnych turystów (to osobne zwiedzanie, które trzeba uzgodnić przez internet ... może w czasie następnej wizyty się tam "wkręcę:). Kusi najbardziej przejście pod fosą, czyli przejście między główną twierdzą, a korytarzami minerskimi ... to wydaje się ciekawsze. Nie ukrywam że miałem ochotę tam "bzyknąć", ale ochroniarz mnie zatrzymał. Przykre ... naprawdę!

Podsumowując ... wrażenia podobne do odbioru artystycznego wyglądu podkoszulki ... dla koneserów.

Komentarze

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Schronisko Przysłop pod Baranią Górą

Cóż powiedzieć. Chcieliśmy z żoną ominąć to schronisko bo jak wiadomo (na szczęście to już historia) gorszego w Polsce nie było. No i na szczęście weszliśmy do środka. Pozytywny szok to zbyt słabe określenie tego co przeżyliśmy. Ciepło, miło, wspaniały zapach z kuchni, obie sale jadalne nabite tak, że niemal nie da się gdzie usiąść. I oczywiście gadżety (w tym podkoszulki) akurat dla mnie. Nie wiem kiedy dokładnie zaczęły się zmiany, wydaje mi się że latem zeszłego roku było jeszcze nieciekawie, ale czas tak szybko biegnie, że może to było latem dwa lata temu. I co mogę napisać? Pyszne jedzenie, w tym doskonałe jedzenie wegetariańskie, choć takie mam wrażenie, że gdybym przeszedł na tą formę spożywania, byłbym głodny (może warto wprowadzić dodatkowo coś wegańskiego dla drwala?). Warto zwrócić uwagę, że nawet wegetarianki potrafią tam polecić doskonałego schabowego bez niepotrzebnego krzywienia się na to słowo. Pierogi, naleśniki, zupy, naprawdę duży wybór. I ceny w porównaniu ze s...

Paryż

Tym razem Paryż zupełnie nie służbowo. Bilety kupione chyba w lipcu lub sierpniu za pieniądze porównywalne z biletem kolejowym do Koluszek (i nie mówię o Pendolino). Skąd mogliśmy wiedzieć, że trafimy w środek protestu żółtych kamizelek? Na szczęście zamiast nich żona nałożyła naprędce zakupioną podkoszulkę i już byliśmy rozpoznawani przez francuską policję jako nieszkodliwi turyści. A trzeba przyznać, parafrazując Kazimierza Wierzyńskiego, że policja francuska bije ludzi z takim smakiem, że dawne polskie ZOMO wiele by się mogło nauczyć. Wiem, bo widziałem kilka francuskich demonstracji z bliska, w tym olbrzymią przeciwko zwiększeniu liczby godzin pracy w tygodniu kilka lat temu. Przyznam, że te były wyjątkowo nieciekawe, zwłaszcza że wyjątkowo często zdarzały się w czasie tych demonstracji kradzieże i to z najdroższych sklepów (Dior, Apple) - ze Starbucksa nikt kubeczków nie kradł. Ale nie demonstracje były najważniejsze w naszym wyjeździe Dla mnie największa żenada to to, że a...

Biuro rzeczy znalezionych na Krawcow Wierch

Żona twierdzi, że znów ją chciałem zamordować. A trasa miała raptem 26 km, 1300 metrów podejść i 1250m zejść oraz 40 punktów GOT (które nic mi nie mówią). Po śniadaniu wyszliśmy ze schroniska na Przegibku i ruszyliśmy w kierunku Bacówki na Krawcow Wierch. Początkowo szło się nam rewelacyjnie. Bacówkę na Rycerzowej (niestety nie wchodziłem i nie wiem czy mają swoje podkoszulki), przełęcz Przysłop (ile tych Przysłopów jest?) i Talapkov "zrobiliśmy" w czasie krótszym niż wynikało to z map i drogowskazów. Przy czym nie za bardzo wiemy jak, bo pierwsze kilkaset metrów za Przyslopem w kierunku na Talapkov jest podejście stromizną niemal 60 stopniową po glinie usianej kamieniami. Przyznam, że nie wiem jak można tamtędy zejść w ogóle, a jak zejść w czasie ulewnego deszczu - nie pytajcie. Potem niestety było gorzej. Wydawało się nam że lecimy galopem, niestety na przełączy pod Oszastem, gdzie odchodzi żółty szlak na stronę słowacką byliśmy spóźnienie prawie godzinę. Jednym z pow...