Przejdź do głównej zawartości

Mistrzostwa Polski w Programowaniu

I znowu na bloga trafia podkoszulka starszego syna, który trafił do Krakowa na Akademickie Mistrzostwa Polski w Programowaniu Zespołowym.
Jako, że to nie moja wyprawa w zasadzie mógłbym skończyć na zamieszczeniu zdjęcia przedniej i tylnej strony podkoszulki, gdyby nie jedno ALE. Po powrocie rozmawialiśmy sobie trochę o zadaniach, które były do rozwiązania oraz o różnicach w sposobie podejścia do szukania ich rozwiązania między zespołem mojego syna z Politechniki Łódzkiej, a zespołem z Jagielonki.

Obejrzałem zadania, co do niektórych miałem nawet koncepcję jak rozwiązać ... ale na wszelki wypadek nie próbowałem, żeby nie nadszarpywać ojcowskiego autorytetu w przypadku wyboru błędnej metody.
Jednak szybko wróciliśmy do rozmów o zadaniach za sprawą młodszego syna, który startuje w Olimpiadzie Informatycznej.

Po kilku dyskusjach uzmysłowiłem sobie pewną kwestię rozbieżności między nauką, a biznesem. Trudno mi powiedzieć, czy zależność jest szersza, ale biorąc pod uwagę przeglądowe podejście (Olimpiada i Mistrzostwa) zakładam, że tak. Otóż oba konkursy wymagają rozwiązań ścisłych, dokładnych. Jeśli trzeba podzielić kilka tysięcy obiektów na kilkaset klas to wymagane jest znalezienia rozwiązania analitycznego, które w najszybszym czasie poprawnie przydzieli te obiekty do odpowiednich klas. Bardzo chwalebne, ale ... w biznesie często wystarcza rozwiązanie dostatecznie dobre, byle zostało osiągnięte w skończonym czasie.

Klasycznym przykładem może być dzielenie i grupowanie zleceń kompletacji towaru w magazynie celem przyspieszenia ich realizacji. Tu z założenia nie da się zastosować rozwiązania pełnego, gdyż ostatnie zlecenie pojawi się w magazynie tuż przed jego zamknięciem, gdy większość zamówień powinna być już skompletowana. Czyli na bieżąco powinny być proponowane rozwiązania wystarczająco dobre, tak aby proponowane ścieżki kompletacji były szybsze, a wyniki pojawiały się regularnie w miarę spływu zamówień.

Podobne działanie pojawia się w strumieniowych algorytmach kompresji, czyli przypadku, gdy nie wiemy jakie dane pojawią się za chwilę i budujemy słowniki kompresji wyłącznie na podstawie tych danych, które pojawiły się wcześniej (choćby w algorytmie LZW czy w dynamicznym Huffmanie). Tu również trzeba w pewnym momencie zresetować słownik, nie wiedząc czy to dobra czy zła decyzja.

Może to moment, na pojawienie się na informatycznych kierunkach studiów przedmiotów zajmujących się właśnie takimi kwestiami, które przybliżą naukę do biznesu?

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Schronisko Przysłop pod Baranią Górą

Cóż powiedzieć. Chcieliśmy z żoną ominąć to schronisko bo jak wiadomo (na szczęście to już historia) gorszego w Polsce nie było. No i na szczęście weszliśmy do środka. Pozytywny szok to zbyt słabe określenie tego co przeżyliśmy. Ciepło, miło, wspaniały zapach z kuchni, obie sale jadalne nabite tak, że niemal nie da się gdzie usiąść. I oczywiście gadżety (w tym podkoszulki) akurat dla mnie. Nie wiem kiedy dokładnie zaczęły się zmiany, wydaje mi się że latem zeszłego roku było jeszcze nieciekawie, ale czas tak szybko biegnie, że może to było latem dwa lata temu. I co mogę napisać? Pyszne jedzenie, w tym doskonałe jedzenie wegetariańskie, choć takie mam wrażenie, że gdybym przeszedł na tą formę spożywania, byłbym głodny (może warto wprowadzić dodatkowo coś wegańskiego dla drwala?). Warto zwrócić uwagę, że nawet wegetarianki potrafią tam polecić doskonałego schabowego bez niepotrzebnego krzywienia się na to słowo. Pierogi, naleśniki, zupy, naprawdę duży wybór. I ceny w porównaniu ze s...

Paryż

Tym razem Paryż zupełnie nie służbowo. Bilety kupione chyba w lipcu lub sierpniu za pieniądze porównywalne z biletem kolejowym do Koluszek (i nie mówię o Pendolino). Skąd mogliśmy wiedzieć, że trafimy w środek protestu żółtych kamizelek? Na szczęście zamiast nich żona nałożyła naprędce zakupioną podkoszulkę i już byliśmy rozpoznawani przez francuską policję jako nieszkodliwi turyści. A trzeba przyznać, parafrazując Kazimierza Wierzyńskiego, że policja francuska bije ludzi z takim smakiem, że dawne polskie ZOMO wiele by się mogło nauczyć. Wiem, bo widziałem kilka francuskich demonstracji z bliska, w tym olbrzymią przeciwko zwiększeniu liczby godzin pracy w tygodniu kilka lat temu. Przyznam, że te były wyjątkowo nieciekawe, zwłaszcza że wyjątkowo często zdarzały się w czasie tych demonstracji kradzieże i to z najdroższych sklepów (Dior, Apple) - ze Starbucksa nikt kubeczków nie kradł. Ale nie demonstracje były najważniejsze w naszym wyjeździe Dla mnie największa żenada to to, że a...

Biuro rzeczy znalezionych na Krawcow Wierch

Żona twierdzi, że znów ją chciałem zamordować. A trasa miała raptem 26 km, 1300 metrów podejść i 1250m zejść oraz 40 punktów GOT (które nic mi nie mówią). Po śniadaniu wyszliśmy ze schroniska na Przegibku i ruszyliśmy w kierunku Bacówki na Krawcow Wierch. Początkowo szło się nam rewelacyjnie. Bacówkę na Rycerzowej (niestety nie wchodziłem i nie wiem czy mają swoje podkoszulki), przełęcz Przysłop (ile tych Przysłopów jest?) i Talapkov "zrobiliśmy" w czasie krótszym niż wynikało to z map i drogowskazów. Przy czym nie za bardzo wiemy jak, bo pierwsze kilkaset metrów za Przyslopem w kierunku na Talapkov jest podejście stromizną niemal 60 stopniową po glinie usianej kamieniami. Przyznam, że nie wiem jak można tamtędy zejść w ogóle, a jak zejść w czasie ulewnego deszczu - nie pytajcie. Potem niestety było gorzej. Wydawało się nam że lecimy galopem, niestety na przełączy pod Oszastem, gdzie odchodzi żółty szlak na stronę słowacką byliśmy spóźnienie prawie godzinę. Jednym z pow...